Dziś ok. godz 10.40 na mały, wiejski sklepik w Wierzchowinach (gm. Ulan-Majorat) napadł uzbrojony bandyta. Strasząc ekspedientkę bronią wymusił na niej oddanie wszystkich pieniędzy z kasy. Łupem napastnika padły też prywatne pieniądze sprzedawczyni.
W biały dzień pod małym sklepem w Wierzchowinach zaparkował granatowy samochód osobowy. Wysiadł z niego mężczyzna w kominiarce, który wpadł do sklepu. Zażądał, żeby ekspedientka oddała mu pieniądze z kasy. Ta z początku protestowała i twierdziła, że nie ma żadnego utargu. Wtedy mężczyzna wyjął broń i strzelił w sufit.
- Przyłożył jej broń do szyi i kazał oddać pieniądze, co miała robić, życiem ryzykować? I tak dobrze, że nic się jej nie stało – opowiada mieszkanka wsi. Tuż po napadzie zadzwoniła do niej roztrzęsiona sprzedawczyni, a że mieszka niedaleko, więc pobiegła na pomoc.
Podczas napadu w sklepie były jeszcze dwie starsze kobiety. Jedną z nich, ponad 80-letnią mieszkankę wsi bandyta odepchnął na ladę chłodniczą. – Poturbowana jest, mówiła, że ją plecy bolą od tego uderzenia w lodówkę – mówi.
Zastraszona bronią ekspedientka oddała napastnikowi wszystkie pieniądze z kasy, kilkaset złotych. Chciał więcej, zobaczył jej torebkę i zabrał również jej pieniądze z portfela. Z piskiem opon odjechał spod sklepu w stronę miejscowości Gąsiory. Kobiety natychmiast wezwały policję, ekspedientka przytomnie zapisała numery rejestracyjne.
Policjanci zrobili blokady, ale bandyty nie udało się złapać. - Ustalamy wszystkie okoliczności i trwają poszukiwania sprawcy – mówi rzecznik KPP Radzyń asp. Barbara Salczyńska.
/skar/
Komentarze (2)